Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 213.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

są niby istoty, która już przebyła długie życie.
Kamila spuściła głowę.
— Zdaje mi się, — odrzekła cicho, — że od czasu jak byłam młoda, upłynęło sto lat.
Na te słowa Celina zadrżała cała, po chwili powstała i podając obie ręce gospodyni domu, rzekła z gorącą serdecznością:
— Przyszłam do pani zbolała, zrozpaczona, złamana obawami, które mnie targały... a odchodzę z największą pociechą i nadzieją w sercu, z całym światem nowych pojęć i myśli. Za to wszystko coś mi dobrego sprawiła, przyjm pani ofiarę przyjaźni.
— Przyjaźń między nami? — zwolna odpowiedziała Kamila, — nie zdałaby się ona żadnej z nas, ani mnie, ani pani. Nie zawieram z nikim przyjaźni i nie mogę pani przyrzekać tego, czegobym dać nie była w stanie.
— Jakto? więc pani nie chcesz mojej znajomości nawet?
— Przeciwnie, możemy być ze sobą znajome, to jest, że pani będziesz bywała u mnie, a ja u niej i będziemy się spotykały częściej niż dotąd. Wszakże to będzie tylko zmianą formy a w treści zostaniemy zawsze względem siebie tak jak dziś jesteśmy, obcemi sobie zupełnie.
— Pani mnie nie lubisz! — zawołała z żalem Celina.
— Nie ma na świecie rzeczy ani osoby, którąbym lubiła lub nie lubiła, — odpowiedziała Kamila.
I usuwając się zwolna od pocałunku, który na jej usta chciała złożyć Celina, lekko dotknęła się jej ręki i chłodnym ukłonem pożegnała młodą kobietę.
Gdy drzwi zamknęły się za odchodzącą, stanęła na środku salonu i niosąc obie ręce do czoła, zawołała posępnie:
— Szczęśliwa! szczęśliwa! ona ma w sercu miłość, a ja — nienawiść!. .