Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 203.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zarazem odrzuciła z twarzy koronkową zasłonę i ukazała policzki powleczone bladością niezmierną i łzę, która migotała w błękitnych zapadłych nieco oczach.
Twarz Kamili była zimna i spokojna jak zwykle, tylko przy słowach Celiny pojawił się na ustach gorzki uśmiech. Wzięła obie ręce drżącej kobiety i prowadząc ją do kanapy, rzekła łagodnie:
— Usiądź pani, bo drżysz cała. Wnet będę gotowa do mówienia z panią.
Zadzwoniła i rzekła do służącego, który się we drzwiach ukazał:
— Nie przyjmuję nikogo.
A gdy służący odszedł, usiadła naprzeciw Celiny i wpatrzyła się w nią długim, badawczym wzrokiem. Im dłużej patrzyła, tem więcej ustępował z jej twarzy zwykły surowy wyraz, a natomiast występowały żal i współczucie.
— Biedne dziecię! — zcicha rzekła po chwili.
Celina podniosła głowę.
— Nie przyszłam tu dla tego, abyś pani miała litość swą okazywać mi w słowach, — rzekła, — ale dla tego, aby wezwać szlachetnych uczuć twego serca na pomoc moim usiłowaniom. Człowiek, w którym złożyłam wszystkie moje nadzieje, który jest ojcem mego dziecka, którego miłość moja tylko może uratować od niechybnej zguby moralnej i materjalnej, człowiek ten, mąż mój... kocha panią.
Kamila znowu uśmiechnęła się z gorzkim uśmiechem.
— To nie prawda, — rzekła z mocą.
Celina spojrzała na nią badawczo i ze zdziwieniem.
— Miałażbym się omylić? — rzekła. — Miałażbym natrafić w pani na jedną z tych obłudnych, pełzających istot, które kochają się w miłościach ukrytych cieniem kłamstwa i wstydu? Ja nie przyszłam czynić pani wymówek, nie sta-