Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 196.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

potocznemi słowami i uściśnieniem ręki i resztę czasu spędzał przypatrując się dziecięciu i rozpytując o nie Komorowskiej, obecnej najczęściej tym odwiedzinom męża u żony. Niekiedy stał u okna z rękami skrzyżowanemi na piersi i patrzył na ulicę, ale znać było po utkwionych w jeden punkt jego oczach i zmarszczonem czole, że nie myślał wcale o tem, co się działo na bruku miejskim.
Stojąc tak, zobaczył parę razy Ordynata jadącego ulicą na Lady Makbeth, i melancholijnie spoglądającego ku oknom pierwszego piętra, wtedy gwałtownie odstępował od okna i wychodził z pokoju, nie podawszy ręki żonie, jak to zwykle czynił przy pożegnaniu.
Celina była bardzo smutna, godzinami całemi tuliła dziecię do piersi, śpiewając nad niem ciche, żałosne piosenki, a wieczorem odprawiwszy Komorowskę, klęczała długo nad kolebką z twarzą ukrytą w dłoniach i wstawała z oczami podniesionemi na święty obraz, wymawiając zcicha:
— Boże! powróć mi jego serce!
Pewnego wieczora Celina siedziała w głębokim fotelu blada, zmęczona fizycznie i moralnie, z czołem wspartem na ręku. Obok niej stała wierna Komorowska.
— Więc powiadasz, — mówiła bardzo powoli i cicho Celina, — że ona tu była w czasie choroby Stasia?
— Tak pani, — odpowiedziała stara sługa.
— A zatem znać i ona go kocha! — ciszej jeszcze szepnęła młoda kobieta.
— Ale przecież pani Grabina pytała wtedy o panią, — rzekła pospiesznie Komorowska, dosłyszawszy ostatnich słów swojej pani.
— O tak! — zawołała Celina, — bo i jakże inaczej uczynić miała? Chciała zobaczyć mnie, aby dokładniej rozpytać się o niego. I jakiż niepokój musiał nią wstrząsać,