Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 175.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

aż do martwoty powierzchowność.
Objad się skończył, towarzystwo przeszło do salonu. Przy czarnej kawie Jodek pokazywał gospodarstwu domu, w którym objadował, sztukę zasadzającą się na tem, że stawił krzesło z jedną tylko nogą opartą o posadzkę, a z trzema innemi w powietrzu i utrzymywał je tak w równowadze przez całe trzy minuty. Przyczem wyłamywał pociesznie swoję krępą figurę i wyrabiał twarzą wielce komiczne miny. Graba śmiał się ze sztuki i sztukmistrza, a Kamila patrzyła na wszystko i ani się uśmiechnęła, ani też dała poznać czemkolwiek, czy to ją bawi, lub nudzi.
Po kawie i sztuce Graba spojrzał na zegar.
— Czy wiesz kochany Ignacy, — rzekł do gościa, że nigdzie tak wybornej herbaty nie piją jak u państwa D, podają nawet do niej różne zakąski.
— To prawda, — zawołał Jodek z pełnem admiracji twierdzeniem.
— Państwo D. mają zwyczaj pić herbatę o godzinie ósmej, — ciągnął gospodarz domu, — a teraz jest już trzy kwadranse na ósmą.
— To prawda, — odparł Jodek, — nie ruszając się jednak z miejsca.
Parę minut mówili o czem innem.
— Wiesz co, Jodek, — ozwał się nakoniec Graba, — zrobiłbyś mi wielką przyjemność, gdybyś już na teraz opuścił nasze towarzystwo i poszedł na doskonałą herbatę państwa D, bo mam do pomówienia z moją żoną w cztery oczy o rzeczach domowych, a o dziewiątej muszę wyjść z domu.
— A, to nie przeszkadzam, nie przeszkadzam, — rzekł Jodek i z pośpiechem pochwyciwszy czapkę i pożegnawszy się opuścił salon.
Pozostałe małżeństwo siedziało czas jakiś w milczeniu.