Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 143.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tuż za karetą z wielkim pędem nadleciało eleganckie tilbury zaprzężone ognistą klaczą krwi tureckiej i powożone przez zielono ubranego grooma. Obok grooma siedział mężczyzna w sobolowej szubie, z szyją hermetycznie owiązaną szalem; z angielskim zarostem na twarzy i pince-nez na nosie. Kareta jechała zwolna, ale tilbury leciało bardzo prędko, a z pod kopyt tureckiej klaczy tryskały iskry. Mężczyzna owinięty płaszczem, przystanął nagle i zdawał się patrzeć na mijające go powozy. Tilbury w mgnieniu oka doścignęło karetę i tak zbliska minęło, że jeśli koła dwóch powozów nie zaczepiły o siebie, to tylko dzięki nadzwyczajnej zręczności powożącego grooma. W tej samej chwili mężczyzna z angielskim zarostem, pełnym pospiechu i galanterji ruchem zdjął z głowy sobolową czapkę i całą postacią przesłał ukłon komuś siedzącemu w karecie. Zmrok i zroszone szyby powozu nie dozwalały dojrzeć stojącemu na chodniku mężczyźnie, czy otrzymał on ukłon wzajemny, ale z piersi jego wydarło się westchnienie podobne do jęku gniewu i boleści. Stał nieruchomy jak przykuty do miejsca i ścigał oczami oba powozy.
Tilbury poleciało jak wicher dalej i skręciło na inną ulicę, a kareta tocząc się zwolna, wjechała zwolna na obszerny dziedziniec domu, w którym zamieszkiwały panny Jedlińskie.
Przechodzień otulony płaszczem, postał jeszcze chwilę na miejscu i gdy umilkł już całkiem turkot obydwóch powozów, poszedł dalej.
Po chwili znalazł się na Nadrzecznej ulicy smutniejszej jeszcze od innych, bo małe jednopiątrowe domki wyglądały szaro i brudno od wilgoci, a ogołocone z liści drzewa ogródków uginały się z szumem pod świszczącym podmuchem wichru i płakały nad chodnikami, rzęsistą mgłą spadających