Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 131.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lonych stolików i zaczynał grać tak wściekle, że zgrywał się do grosza. Niekiedy i wygrywał, ale rzadko, bo grał zapamiętale i bez wyrachowania, a gdy mu się wypadkiem kiedy i zdarzyła wygrana, rzucał ją na stół i oddawał lokajom dostarczającym karty, a potem znowu chodził po salonie z rękami w tył założonemi jak człowiek, który nie dba o nic, co się w koło niego dzieje.
Raz któryś z towarzyszy przeszkodził mu w tej przechadzce i kładąc mu rękę na ramieniu, zapytał:
— Co ci jest Stasiu?
Stanisław drgnął jak człowiek, którego z głębokiego snu budzą i odrzekł opryskliwie:
— Do licha! nie pytaj mnie o nic!
Poczem natychmiast pochwycił za kapelusz, i uciekł od wesołej kompanji. Śledzono dokąd uciekł? i odkryto, że do swego własnego mieszkania. Oprócz tego zauważano już, iż w ogólności częściej niż wprzódy przesiaduje w domu, coby napozór znaczyło, że nabiera zamiłowania do towarzystwa swojej żony. Ale Jodek wyprowadził z błędu wszystkich, którzy tak myśleli, bo zaręczył „słowem uczciwego człowieka,“ że ile razy był u państwa Klońskich, to jest ile razy tam się wcisnął, nigdy nie znalazł małżeństwa siedzącego razem. Sama pani wychodziła zwykle na jego przyjęcie ze swojej sypialni, a pan ze swego gabinetu, przedzielonego od niej kilku salonami. Zdarzyło się nawet, że pani wcale nie wychodziła; wtedy on, Jodek, szedł do gabinetu samego pana, jako dobry znajomy i towarzysz, i znajdował go najczęściej siedzącego z łokciami opartemi na stole, a głową na rękach, albo leżącego na sofie i tak zamyślonego, że po dobrej minucie zaledwie zdobywał się na powitanie gościa. Opowiadał też Jodek, że raz zapytał Stanisława, coby mu było takiego i dla czego siedzi ciągle w swoim gabinecie, oparty na stole