Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 121.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie podobna zawiązać z nią przyjaźni, ani żadnego serdeczniejszego stosunku, — orzekały trzecie.
— Widocznie nie ma serca, — osądziły wszystkie i dodały: — Jeśli taka jest dla otaczających, taką samą musi być dla męża. Szkoda go! taki miły człowiek! Toż ożenił się z nią przez miłość, wziął ją bez posagu, pokażcie nam więcej mężczyzn, którzy biorą za żony ubogie dziewczęta bez posagu! a ona odpłaca mu za to poświęcenie obojętnością! Szkoda go doprawdy!
I im więcej litowały się w ten sposób czułe serca, tem milej piękne oczy spoglądały na nieszczęsną ofiarę losu, na człowieka obdarzonego do tego stopnia gorącem i zacnem sercem, że wziął żonę bez posagu, a skazanego na chłód domowego ogniska.
O sądy ludzkie!...
Pewnego razu na jednym z tygodniowych wieczorków u państwa X, jedna z dam średniego wieku, mająca dorosłego syna i dwie dorosłe córki, a której Graba powtarzał często, że mogłaby ujść za siostrę swego syna, i że nigdy nic nie widział piękniejszego nad czepek ze strusiemi piórami, którym stroiła swą czterdziestoletnią głowę, siedząc obok Kamili, usłyszała, a raczej podsłuchiwała następującą między nią a jej mężem rozmowę:
— Kamilo, — mówił Graba siadając obok żony i nie zbyt zniżając głos, bo znajdująca się najbliżej dama o strusich piórach siedziała odwrócona, i zdawała się bardzo uważnie przypatrywać przez lornetkę obrazowi wiszącemu na ścianie, — Kamilo, jesteś dziś nieznośnie posępna. Proszę cię, abyś była inną.
Kamila z razu nic nie odpowiedziała.
— Kochana żono, — rzekł ciszej już nieco Graba, — przypominam ci naszą poślubną rozmowę i błagam, abyś