Przejdź do zawartości

Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 117.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

albo zaprosić ją do tańca, znaczyło żartować z niej i siebie wystawiać na śmieszność.
— Dla czego nie sprobujesz nigdy tańczyć z moją żoną? — zapytał raz Graba Tozia na wieczorze tańcującym u jego matki.
— Nie śmiem, — odpowiedział brat Ryty.
— Do djabła! — zawołał mąż Kamili, — alboż tak straszna ma minę? nie zaprzeczysz przecie temu, że jest piękna?
— Prześliczna! — odrzekł Tozio, ale ma coś w sobie, que le diable m’emporte, jeśli wiem co to takiego, że zdaje mi się, gdybym ją prosił do tańca, miałaby prawo parsknąć mi w oczy śmiechem.
— Byłbyś mądry Toziu, gdybyś doprowadził panią Grabinę do uśmiechu, nie tylko do śmiechu, — rzekł słyszący całą rozmowę inny jakiś mężczyzna.
— A wiele tracicie na tem panowie, że nie widzicie nigdy mojej żony wesołą, bo właśnie najpiękniejszą jest, gdy się śmieje, — odrzekł z zupełną swobodą pan Graba, ale gdy się odwrócił, zciągnęły mu się brwi i oko mrugnęło nerwowo kilka razy.
Innego dnia, mąż Kamili mówił do Ordynata Zrębskiego, który stojąc w drzwiach salonu z pince-nez na nosie, wpatrywał się w siedzącą na kanapie Kamilę.
— No, gentlemanie, cóż tak w milczeniu przypatrujesz się mojej żonie, niby obrazowi świętej w wielkim ołtarzu! Wiem, że zakochanym jesteś po uszy w pani Klońskiej, nie będę więc zazdrosnym i pozwalam ci usiąść przy mojej żonie i powiedzieć jej grzeczne słówko.
Ma foi, — odrzekł wzruszając ramionami Ordynat, — czy chcesz mnie wystrychnąć na dudka? Mówić komplementa twojej żonie! ależ to znaczy pokazać się zupełnym