Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 111.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ryta znowu ściągnęła brwi, znowu pobladła nagle i posmutniała.

V.

Zima przechodziła w M, jak wszystkie inne zimy z tą tylko różnicą, że świat piękny więcej się tam niż za innych lat bawił. Szczególniej na Złotej ulicy był cały rząd domów, których okna położone na pierwszem piętrze gorzały codziennie prawie światłem rzęsistem, a nie rzadko przechodnie zatrzymywali się przed niemi na ulicy, chwytając uchem odgłosy orkiestry grającej skoczne tańce i wzrokiem ścigając ulotne cienie mnogich par, prześlizgujące się po tle oświetlonych szyb. Nie jeden młody człowiek wracający wieczorem po całodziennej ciężkiej pracy nad piórem, książką lub rzemiosłem do chłodnej i ciemnej izdebki, w której oczekiwała go samotność, bieda, głód może, stawał na przeciwległym tym oknom chodniku i zadumał się przez chwilę i westchnął nad dolą swoją, która wydała mu się ciemną i pustą otchłanią, w porównaniu z tym rajem pełnym muzyki, pięknych kobiet i miłosnej atmosfery, co patrzył na niego promiennemi oknami, niby otworami do nieba, przed nim zamkniętemi, niestety! Nie jedna młoda, uboga panienka, w powrocie swym od pracy szycia lub mozolnego nauczania, z ciężkością walczyła z mroźnym wiatrem, który chód jej utrudniał, z ostrym śniegiem, który twarz jej chłostał, ze ślizgawicą chodników, grożącej jej co chwila upadkiem, i nagle usłyszawszy huczne w głębi oświetlonych mieszkań płynące akordy muzyki, przystawała, podnosiła wzrok ku oknom gorejącym od światła, chwytała uchem buchający przez mury gwar balowy, i podumawszy chwilę, szła dalej swoją drogą; tylko z deszczową