Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 087.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I poczęła przechadzać się po pokoju, poruszając przed sobą wachlarzem, choć drżała trochę od zimna, i przez lornetkę oglądając skromne pomieszkanie Jedlińskich.
Tymczasem Ryta usiadła nieco na stronie i patrzyła w milczeniu przez okno na śniegiem zasypany dziedziniec. Wyglądała ona na lat dwadzieścia dwa, zbudowana była niezmiernie kształtnie i silnie, szczególniej rękę miała wielkiej piękności i sposób noszenia głowy wytworny. Za to twarz jej nietylko nie była piękną, ale nawet zwyczajnemu oku mogła się brzydką wydać. Kasztanowate z silnym ryżawym odcieniem włosy jej, gładko uczesane, otaczały czoło szerokie, o wydatnych wypukłościach. Gall albo Lavater odgadłby zapewne z tego czoła niepospolity umysł, ale każdy ze zwyczajnych śmiertelników mógł mu zarzucić zbytnią w stosunku do innych rysów wysokość i wypukłość. Oczy Ryty były niewielkie i ciemne, nad niemi rysowały się wąskie, w energiczny łuk zagięte brwi; usta za duże względnie do oczów, miały przecież żywy pąsowy koloryt, a całą twarz tę o nieregularnych rysach powlekała piękna cera zwyczajna ryżym kobietom, złożona ze świetnej białości i ledwie dostrzegalnego rumieńca. Włosy jej o ile ją szpeciły barwą, o tyle zdobiły wielkiem bogactwem warkoczy, które splecione z wielką prostotą, wiły się niedbale z tyłu jej głowy. Wyraz twarzy Ryty miał w sobie coś bardzo oryginalnego. Obojętny, zimny nawet w ogólności, w oczach posiadał gorącą energję życiową, a w zagięciu ust — cechę wielkiej stanowczości charakteru. W składzie czoła, w spojrzeniu i ruchach jej, leżało jakieś szczególne, całkiem skupione w sobie zamyślenie.
Figurez-vous mes mignonnes, — mówiła pani szambelanowa, zasiadając przed stolikiem nakrytym do herbaty i pokrywając rozłożystą suknią połowę sofy, — jaki rozkoszny rok przepędziliśmy w Dreznie. Ah! Drésde! c’est quelque