Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 062.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niej i uścisnął lekko tylko końce jej palców, potem od niechcenia powitał Ordynata.
— Sądziłem, — rzekł rzucając się w fotel, — że zbyt już ciemno było w pokojach i kazałem wnieść światło za sobą — chociaż może szara godzina lepiej usposabiała państwa do miłej gawędki... przebaczcie... jam taki prozaik!...
Celina jakby nie słyszała słów tych wymówionych z zupełną obojętnością i z lekkiem tylko szyderstwem w głosie; zimne powitanie męża przecięło na jej ustach wesołe słowo, schyliła głowę i powoli wróciła na swoje miejsce.
Edward zaś musnął faworyty i odpowiedział:
Ma foi! nic złego nie zrobiłeś, salony twoje zyskują przy pięknem oświetleniu!
Dalsza rozmowa zawiązała się jako tako, ale nie szła dobrze i urywała się co moment. Celina była smutna, Stanisław lodowo zimny, Ordynat nie swój jakiś i zaambarasowany. Osobliwszem jednak zjawiskiem, przez całą godzinę nie ziewnął ani razu i nie poskarżył się na zimno. Wziął znać na serjo rolę uwodziciela, w której stanął niespodzianie, bo od czasu do czasu rzucał na Celinę spojrzenia, z których uciekła zwykła jego angielska flegma.
Celina spojrzeń tych nie widziała wcale, bo zaczęła pod światłem lampy pilnie haftować, ale nie uniknęły znać one uwagi Stanisława, bo za każdym razem czoło jego lekko pąsowiało i wpatrywał się w żonę tak usilnie, jak gdyby chciał przeniknąć głębię jej spokojnie oddychającej piersi.
— Uważam Edwardzie, — ozwał się raz, — że dziś nie uskarżasz się wcale na zimno.
Que veux tu mon cher, — odrzekł Ordynat, — w tak miłem towarzystwie zapomina się o temperaturze.
I przy tych słowach rzucił na Celinę znaczące spojrzenie bladych oczu, które jednak straconem dla niej zostało,