Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 057.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lecieć, to druga zostaje po niem smutna, tęskni i płacze i już nie śpiewa i nie szczebioce... Gdzie leci ptaszek ten? może w rodzinne strony moje? może będzie w Wieńczynie? usiądzie na starych lipach, które ocieniają dach mego ojca, a potem zaśpiewa nad mogiłą mojej matki? a może w drodze wichry mu piórka oskubią? może zmęczony upadnie gdzie na zabłoconą ziemię? bo czyliż biedna mała ptaszyna zdoła oprzeć się burzom, które nią miotać zaczną po świecie? Zatrzepoce skrzydełkami, zaśpiewa smutnie i zginie!...
Ostatnie wyrazy Celina wymówiła drżącym głosem, błękitne jej oczy, ścigające pod niebem jakąś wśród mgły i wichrów zbłąkaną ptaszynę, drobną łzą zaszły i pierś podniosła się westchnieniem.
Zapewne słowa swe stosowała do siebie, bo ona sama nie byłaż drobną bezsilną ptaszyną, którą wichry życia gnały w krainę boleści?...
W drzwiach pokoju ukazał się kamerdyner i z ukłonem wymówił:
— Pan Ordynat Zrębski.
— O mój Boże! — cicho szepnęła Cesia, przebudzona ze swego zamyślenia, — jakoś nie w porę wizyta.
— To niech jej pani nie przyjmuje, — odszepnęła Komorowska.
— Nie mogę, Staś chce, abym była uprzejmą dla jego przyjaciół i gniewałby się, gdybym nie przyjęła Ordynata.
— Proś, — dodała zwracając się do służącego, a objąwszy szyję Komorowskiej pocałowała ją w czoło i zwolna opuściła pokój.
W bawialnym salonie stał przed zwierciadłem Ordynat i wygładzał swoje jasne faworyty i poprawiał z angielska fantastyczną kokardę krawata.
Od tego miłego zajęcia oderwał go szelest jedwabnej