Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 056.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Co tobie Komorosiu? płaczesz? — miękim głosem zapytała Celina.
— Płaczę, płaczę! — żałośnie zawołała Komorowska, — bo widzę nieszczęście pani, bo widzę, że mąż pani opuszcza, bo pani teraz do siebie nie jest podobna, smutna, blada, Chryste Panie! jakby nie ta sama szczebiotka, co to niedawno jeszcze śmiała się i szczebiotała od rana do wieczora.
Celina smutnie się uśmiechnęła, podniosła znowu oczy w górę i zwolna odpowiedziała:
— Wszystko w świecie zmienia się i mija, moja dobra Komorosiu. Widzisz tam w górze przepływają chmury, prędko, prędko, tak samo młodość ludzka i szczęście ludzkie przechodzi, a potem płyną z nich łzy, jak deszcz z tych czarnych obłoków.
Milczała przez chwilę i znowu zaczęła mówić powoli i z cicha:
— Teraz jesień — niebo pochmurne — brzydki deszcz pada — i jam smutna — bardzo smutna — a kiedyś w miłym moim Wieńczynie było takie jasne lato, słońce świeciło, róże kwitły, kukułka kukała i ja byłam wtedy młoda, wesoła...
Wyrazy: byłam młoda, wesoła, dziwnie brzmiały w ośmnastoletnich pąsowych ustach młodej kobiety. To też Komorowska patrzyła na nią, zaledwie mogąc wstrzymać się od szlochania, a Cesia po minucie milczenia ozwała się znowu, jakby do siebie i ciągle patrząc w górę:
— Dokąd wśród wichrów i deszczu leci ten ptaszek mały? może do gniazdeczka, w którem go druga czeka ptaszyna? szczęśliwy? jest-że szczęście większe na ziemi, jak śliczne miękie gniazdeczko, gdzie dwie ptaszyny kochają się wzajem i Panu Bogu w podziękę za swe szczęście razem śpiewają! ale gdy jednej ptaszynie zechce się w świat wy-