Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 051.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wymuszoną spokojność i nabrał wyrazu żywego rozdrażnienia. Nie poszedł do domu ani do żadnego ze znajomych, ale prędkim krokiem zmierzył nad brzeg rzeki, gdzie było ulubione miejsce przechadzki publiczności M. W tej porze jednak roku i dnia tego nie było tam nikogo z przechadzających się, gdzie niegdzie chyba pojawił się jaki żyd w brudnym i odartym chałacie, a około brzegów rybacy przywiązywali swe łodzie, nucąc lub pogwizdując proste piosenki. Drobny deszcz, więcej podobny do mgły niż do deszczu, zmaczał szarą ziemię, rzeka z głuchym szmerem toczyła mętne fale.
Stanisław szybkim a niespokojnym krokiem zaczął przechadzać się po nad długie wybrzeże. Głowę pochylił, oczy utkwił w ziemię i skrzyżowane ręce mocno zacisnął na piersi.
Nie wierzył zapewne w to, co o żonie jego wyrzekł kapitan, a jednak słowa obwiniające Celinę o miłość dla Ordynata, jak grom padły mu na mózg i serce. W pierwszej chwili ozwał się w nim tylko honor i szlachetny poryw bronienia kobiety, której był mężem, ale gdy znalazł się sam jeden zdala od zgiełku miasta i rozmów towarzyszy, coś nakształt wstydliwości zaczęło wjadać się w jego myśl, wstydliwość wzrastała z każdą chwilą i stała się gorzkiem, gryzącem uczuciem.
W ogóle najskłonniejsi do zazdrości są mężczyźni czujący w kobietach, które kochają, jakąkolwiek nad sobą wyższość fizyczną, moralną lub umysłową. Starzy, ludzie ograniczeni i ludzie wiodący życie nie bez zarzutu, stają się koniecznie podejrzliwi, jeśli posiadają żony młode, oświecone i cnotliwe. Podejrzliwość ta jest mimowolnem zeznaniem własnej niższości, jest wykrzyknikiem upokorzonej i zrozpaczonej duszy: „Nie wart cię jestem, a więc prędzej czy później odebrać mi musisz swoje serce!“
Stanisław kochał Celinę z lekceważeniem zwyczajnem