Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 040.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Anglik znowu myślał kilkanaście sekund i podciągając sobie w górę kołnierzyk z największą flegmą, odpowiedział:
— W łeb sobie strzelają.
— Ha, ha, ha! — zaśmiał się na całe gardło Graba, — doskonała rada, radykalna! Sądzę jednak, że nie skorzystasz z niej Edwardzie!
Ma foi, nie zaręczyłbym za to, — odparł Edward owijając gardło ciepłym szalem.
W tej chwili za rozmawiającymi ozwał się uniżony głos:
— Do nóżek ścielę się pana Ordynata dobrodzieja! moje uszanowanie mistrzowi ludzi wesołego życia!
Ordynat i Graba, którzy siedzieli odwróceni odedrzwi i nie spostrzegli cicho wchodzącego gościa, obejrzeli się i zobaczyli przed sobą pana Ignacego Jodka. Edward nie zmienił leżącej postawy i lekceważąco wyciągnął ku niemu dwa palce, które on całą garścią uścisnął; za to Graba przywitał się z nim uprzejmie, miał on zwyczaj być uprzejmym dla wszystkich bez wyjątku. Kaptował sobie tym sposobem popularność ogólną i jak kandydat na obieralny urząd, starał się o vota affirmativa.
— Może przekąsisz? — rzekł Ordynat wskazując nowoprzybyłemu tacę z resztą śniadania.
Oczy Jodka błysnęły.
— Dziękuje, dziękuję, czemużby nie? — odpowiedział, przysuwając fotel do stolika, — doskonała szyneczka i kawiorek doskonały!
I wziąwszy srebrne sztucce, zawinął się koło szyneczki z kawiorkiem.
— Cóż tam nowego słychać, Jodek? — zainterpelował Ordynat.
— Byłem dziś u pani pułkownikowej M. Częstowała mnie doskonalą nalewką, którą przysłali jej ze wsi. Córka