Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 188.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ściskał dłonie kuzynek.
Od grupy do grupy przebiegał krępy, tiré à quatre épingles Ignacy Jodek. Że był upał, potniał więc nieborak okrutnie i zdejmował czapkę, ocierał co moment łysinę cieniuchną chusteczką pachniącą fiołkami, przyczem miał wzgląd na to, aby ogromny pierścień jego z pieczęcią, najkorzystniej się prezentował.
Gdzie się tylko ukazał, jak z worka rozsypywał dowcipy, wiadomości i koplementa; a w zamian zbierał uśmiechy dam, kordjalne powitania mężczyzn, a nadewszystko liczne zaprosiny.
— Panie Jodek! tak pan dawno nie byłeś u nas, jesteśmy jak w Antypodach i o niczem nie wiemy, co się w mieście dzieje gdy pana nie widzim. Przyjdź pan dziś do nas na objad, to nam co zabawnego opowiesz! — wołano z jednej grupy.
— Panie Jodek! — odezwano się z innej strony, — jużem zapomniała tego pasjansa, któregoś mnie pan nauczył, przyjdź pan do mnie na herbatę to mi go przypomnisz!
— Słuchaj Jodek! przychodź do mnie jutro na śniadanie, bo będę miał u siebie krawca i chcę, aby zdjął model z twego tużurka, — rzekł jeden z mężczyzn.
— Panie Jodek! przyjdź pan dziś do nas na owoce; a cóż, doszedłeś pan tej doskonałej sztuki z kart, nad którą łamałeś pan sobie głowę? — mówiła nie młoda pani z jowialną fizjognomją.
Pan Jodek śmiał się tak, że aż kąty ust jego stykały się z brodawkami kwitnącemi na policzkach, kłaniał się damom uniżenie, ściskał panów za ręce kordjalnie, ocierał łysiną, błyszczał pierścieniem i podwajał dozę dowcipów, rad, że już zarobił na objad, herbatę, owoce i śniadanie. znalazł się tylko w ogromnym ambarasie, gdy go orzucono