Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 182.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i płeć piękna zaczęła go między sobą nazywać „Rudolfem.“ Pytano się tylko wzajem, kto będzie margrabiną d’Harville. Na to pytanie kilka serduszek tylko co wyszłych w świat pensjonarek, uderzyło silnie pod niedawno włożoną długą sukienką i szeptało nieśmiało: — może nią będę ja!...
Tak stały rzeczy, gdy nadeszła pewna niedziela ozdobiona jeszcze jakąś ważną kościelna uroczystością.
W głównym kościele w M. zebrał się cały piękny świat. Pospólstwa było nie wiele i klęczało ono kornie w środkowej nawie kościoła pomiędzy ławkami. Za to w ławkach pod wielkim ołtarzem w pięknie rzeźbionych bocznych ławeczkach zamykanych na klucz, będących własnością pewnych arystokratycznych rodzin, zasiadło mnóstwo strojnych dam. Ktoby z góry patrzył, mógłby wziąć wszystkie te głowy ubrane w białe, różowe i niebieskie kapelusiki, za rój motyli ścielący się pod stopy ołtarzów.
Bóg, który z góry na świat patrzy, musi w istocie uważać te głowy za skrzydła motyle, a jeśli chce ujrzeć obraz i podobieństwo swe, zagląda chyba w serca, choć i tam nie zawsze je znajduje, lubo częściej jak w głowach ustrojonych w różnobarwne wstęgi i pióra. Obok ławek i w koło wielkiego ołtarza ustawiły się zastępy mężczyzn pochodzących także z pięknego świata. Nie mieli oni karabeli do wydobycia w czasie czytania Ewangelji, na dowód, że ją piersiami swemi zasłonić gotowi, ale posiadali za to szkiełka, któremi zasłaniali sobie oczy, aby nie widziano, czy patrzą one na ołtarz, lub na piękny kapelusik.
Nabożeństwo odprawiało się solennie, przy odgłosie dzwonka; kapelusiki uchyliły się nisko i szkiełka spadły z oczów. Lud bił czołem o kamienną posadzkę, a nad świątynią unosiły się głębokie akordy organów i pod sklepienia płynął śpiew kapłana: „Pan niech będzie z wami!“