Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 150.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Myśląc, że pan zadrzemał, chciał wejść na palcach; ale Graba usłyszawszy stąpanie, zerwał sie na równe nogi i spostrzegłszy sługusa, krzyknął gniewnie:
— Po co tu wszedłeś? mówiłem, że chcę być sam!
— Chciałem zapytać jaśnie pana, czy można objad podawać, — tłumaczył się drżący lokaj.
— Nie będę jadł objadu, — ofuknął. — Idź precz i nie leź mi w oczy.
Michałek wysunął się ze spuszczonym nosem, a Graba zaczął szerokiemi krokami przebiegać mały pokój; pięści jego były zaciśnięte, niekiedy podnosił je i przyciskał do czoła, czasem rozpoczynał niewyraźne monologi, ale wnet urywał i przygryzał sobie wargi do krwi, słowem, okazywał wszystkie symptomata gwałtownie wzburzonego człowieka. Chodził tak po pokoju aż do zmroku, nagle zatrzymał się i zawołał do siebie:
— Szalony jestem! Tak męczyć się dla jakiejś biednej dziewczyny! gdyby jeszcze to była jaka miljonerka, księżniczka! ale guwernantka! O gdybym mógł ją upokorzyć!
— Upokorzyć i posiąść! — mówił znowu po chwili milczenia, targając rękami gęste włosy. — Nie mam-że na to środka? ja! Graba!
I długo stał na środku pokoju z palcami zatopionemi we włosach, z oczami wlepionemi w posadzkę, pogrążony w szatańskich swych rozmyślaniach.
Gdyby go kto zobaczył takim jak był wtedy, przeżegnałby się z przestrachem i zawołał: — Wszelki duch Pana Boga chwali! — Gdyby kto tak zawołał nad nim, odpowiedziałby pewno: — Oprócz mnie! — bo w piersi gościły mu czarne jak sadza duchy.
— Co za duma w tej kobiecie! co za siła! jaka piękność! Wszystkie kobiety jakie miałem dotąd, oddałbym za