Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 149.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kłęby tytoniowego dymu i blask gazowego światła. Stuk bil, dźwięk szkła, śmiechy i żarty głośnym gwarem napełniały cukiernię.
Weteran nie mógł czytać swojej gazety i rzekł do garsona:
— Powiedz mi, bądź łaskaw, kto tam taki djabelski hałas robi?
Garson z uszanowaniem wymienił nazwiska biesiadujących i dodał:
— To jaśnie panowie.
— Oj jaśnie! w takie jaśnie niech piorun trzaśnie! — zawołał weteran i rzuciwszy pieniądze garsonowi, wyszedł mrucząc:
— Oj! bodaj tę hulacką młodzież naszą! Boże zbaw nas od niej!
Kiedy to wszystko działo się w cukierni i restauracji Borela, Kalikst Graba przez cały dzień i wieczór nie wychodził ze swego letniego mieszkania. Zaraz po powrocie od pani G. najsrożej przykazał Michałkowi, aby nikogo pod żadnym pretekstem nie przyjmował i wszystkim mówił, że go nie ma w domu.
Gdy wydawał to rozporządzenie, faworyt lokaj dostrzegł nadzwyczajną zmianę na jego twarzy. Nie umiałby określić, co ta twarz wyrażała, ale tak była straszna, że się aż zląkł i jak tylko mógł najprędzej, zniknął z oczu swego pana.
Około objadowej pory Michałek spotkał się na ulicy z Kazią i w furtce ogródka długo z nią gawędził.
Rozmowa ta znać wzmocniła go na duchu, bo ośmielił się pójść zapytać swego pana, czy rozkaże objad podawać.
Gdy wchodził do pokoju, w którym znajdował się pan Graba, wielce się zdumiał, bo ujrzał go leżącego na sofie z twarzą ukrytą w dłoniach.