Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 148.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zasiedli do objadu, na który zaprosił ich Ordynat.
Stanisław był z nimi.
— Zadziwiająco jesteś niezręczny Stasiu, — rzekł Tozio, — przegrałeś sześć partji.
— I sto dukatów, — dodał Jodek zapychając sobie usta pasztecikiem z kaczych mózgów.
W połowie objadu pan Jodek zaczął bawić towarzystwo, pokazując im sztukę zasadzającą się na tem, aby nóż postawiony na jednym palcu ręki, jak najdłużej utrzymywał się w pionowej pozycji. Ale zaledwie srebrny trzonek noża zdołał utrwalić swą stojącą potęgę na pulchnym palcu krotochwilnego Jodka, za oknami zahuczał turkot karety.
Młodzieńcy, których stół był umieszczony pod oknami, spojrzeli na ulicę.
Przez szyby karety wyglądała jasnowłosa głowa Celiny, strojna w biały kapelusz, rączka jej w jasnej rękawiczce wspierała się na portjerze powozu. Stanisław zmarszczył brwi i chmurny dokończył objadu. Jakkolwiek kareta szybko przemknęła, dojrzał on w oczach Celiny ślady łez. Zobaczył także, że lokaj siedzący na koźle, trzymał w ręku sporą paczkę wizytowych biletów.
Pani Klońska nie doczekawszy się przez cały dzień męża, pojechała z wizytami.
— Widzisz panie Stanisławie, — ozwał się Jodek, — że nie ma czego wracać do domu po objedzie, bo sama połowica twoja wybrała się znać na wizyty. Zostaniem wszyscy u Borela, a może się doczekamy Graby.
Zostali wszyscy u Borela do późnej nocy i grali w bilard zawzięcie, ale Graby się nie doczekali.
W połowie wieczoru wszedł do cukierni jakiś szpakowaty weteran i kazał sobie podać szklankę herbaty i numer gazety. Przez wpół otwarte drzwi bilardowej sali buchały