Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 132.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— I cóż? — zapytał lakonicznie.
— Wszystko dobrze idzie, jaśnie panie, — odpowiedział fagas, starannie zakrywając dłonią pęknięte pętlice od westchnień wydobytych obok Kazi.
— Cóż mówiłeś?
— Że jaśnie pan zmuszony jest żenić się z kimś, kogo nie kocha.
— Dla czego?
— Przez szlachetność, jaśnie panie.
— Dobrze, i cóż na to dziewczyna?
— Wzdychała i kiwała głową, jaśnie panie.
— Mniejsza o to, ale czy powtórzy twoje słowa swojej pannie?
— Powtórzy, jaśnie panie.
— Jesteś pewny tego?
— Najpewniejszy, jaśnie panie.
— Dobrze, jestem kontent z ciebie, Michałku.
Lokaj ukłonił się nisko, a Graba nie wszedł do swego mieszkania, ale żwawo poszedł ulicą. Michałek patrzył za nim z uśmiechem, któryby był rozkoszą rodzajowego malarza; potem zachichotał z cicha, i wskazując palcem na odchodzącego pana, rzekł do siebie:
— Idzie żenić się przez szlachetność z damą pikową!
A Graba odszedłszy kilka kroków spojrzał na zegarek, była zaledwie dziewiąta godzina, miał więc przed sobą całą noc. Przyspieszył kroku i pogwizdując dążył ku swemu mieszkaniu na Złotej ulicy, gdzie go czekało grono ścisłych przyjaciół. Zdawał się być wesołym, jednak chwilami czerwony koloryt zalewał zwykłą bladość jego twarzy, jak od przyspieszonego wspomnieniem jakiemś krwi obiegu. I powieka jego tak gwałtownie drgała nerwowo, że aż parę razy dłonią oko przycisnął.