Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 124.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

oparł się o sztachetki i wysuwając naprzód nogę w botforcie, rzekł z determinacją:
— Budzę pannę Kazimirę.
— W jakim kolorze? — cichutko zapytała Kazia.
Lokaj spojrzał po całem ubraniu i odrzekł:
— W zielonym i naszywanym złotem.
— Dobrze życzę, — szepnęła służąca.
— Tylko? — zapytał lokaj żałośnie.
— A cóż więcej?
— Ja myślałem, że panna Kazimira odpowie: kocham.
— Jeszczeby też! — odparła Kazia, płonąc jak rak i odwracając głowę.
— I cóżby to były za wielkie dziwy? Ja pannę Kazimirę tak kocham, jak oto nie przymierzając mój pan kocha panienkę panny Kazimiry, a panna Kazimira niechajże mnie tak kocha, jak nieprzymierzając panienka panny Kazimiry kocha mego pana.
— I zkądże to panu Michałowi ta wiadomość, że moja panienka kocha pana Grabę? — zapytała służąca z tonem urazy.
Lokaj przytknął koniec wskazującego palca do czoła rzekł:
— Zkąd? Bo to widzi panna Kazimira, mojem zdaniem jest, że jeżeli taki pan, jak pan Graba pokocha jaką panienkę, to mojem zdaniem jest, że ona go koniecznie pokochać musi. Bo niechże panna Kazimira sama powie, czy jest w całem M. jaki pan, coby miał takie piękne pojazdy i konie jak pan Graba, taką pańską postawę i takie czarniutkie włosy? Mojem zdaniem jest, że takiego pana w całem M. nie ma.
Ktoby ze strony patrzył na Michałka wtedy, gdy on głosił tę apologję swego pana, nigdyby nie odgadł, czy to uwielbienie, czy szyderstwo lokajskie, taki wyraz pół żartu,