Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 109.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zrodzonej w rozmowie kwestji, słowem, znać w nim było króla wesołej młodzieży, człowieka wielce wpływowego w swem kole.
Cesia siedziała w małym gabineciku na aksamitnej kozetce. W początku wieczora była dość ożywioną, pokazywała gościom ustrojonego Lola, opowiadała o jego rozumie, dopytywała się o nowiny miejskie. Ale gdy tylko zbliżył się do niej Graba, czoło jej nachmurzyło się i zawołała żywo:
— Stasiu, Stasiu, chodź do mnie!
Małżonek zbliżył się.
— Siądź tu przy mnie, Stasieczku, i nie odchodź, — prosiła.
— Ależ moja duszko, muszę przecież gości bawić.
— No to przynajmniej nie rozmawiaj z tym Grabą, — rzekła cichutko.
— Ale moje życie, jakże można? to przecież gość nasz...
— Nienawidzę go! — zawołała głośno Celina.
Stanisław wzruszył niecierpliwie ramionami.
— Kogoż spotyka to nieszczęście, że go pani nienawidzisz? - zapytał Graba, który stał niedaleko i słyszał tylko ostatni wyraz gospodyni domu.
Celina wpatrzyła się w niego oczami, w których był gniew i niechęć, i odpowiedziała porywczo:
— Nienawidzę kota, który czatuje na mego Lola, aby go udrapać.
Graba zaśmiał się i mrugnął lewem okiem.
— Czy kot ten uczynił już kiedy co złego Lolowi, że go pani o szkodliwe chęci posądzasz? — zapytał.
— Nie, bo dziś po raz pierwszy przyjęłam go do mego domu, ale przeczuwam w nim bardzo szkodliwego kota, — odparła.
Teraz w oczach Graby błysnęły gniew i niechęć.