Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 106.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I tak mrucząc, wyniosła się ze wszystkiemi manatkami, a na posadzce zostało tylko kilka papierków i parę kokardek, których podjąć nie zdążyła.
Na środku salonu stanęła Cesia zarumieniona w długiej, ciężkiej szafirowej sukni, której czarne ozdoby uwydatniały białość jej płci, z gęstemi lokami, spadającemi na jej czoło, piękna jak anioł.
Pan Graba wszedł do salonu, jednocześnie wyszedł z bocznych drzwi gospodarz domu.
Nastąpiła prezentacja i powszednia, oklepana rozmowa, od jakiej zaczyna się zwykle pierwsza znajomość w salonach.
Po kilku chwilach zaanonsowano Teodora Słabeckiego. Celina zrobiła nadąsaną minkę,
— Gniewam się na pana, — rzekła po przywitaniu do Tozia.
— Cóż mogło sprowadzić mi to nieszczęście? — zapytał młodzieniec.
— Tak często odbierasz mi pan męża, Staś zawsze mi mówi, że pan zapraszasz go to na objady, to na wieczory, tak, że on nie ma nigdy czasu być ze mną.
— Ależ Cesiu... — zaczął Stanisław.
— O tkliwa miłości małżeńska! — zawołał z grzeczną ironją Graba, — więc pani tak kochasz męża, że nie tylko o płeć piękną, ale i o brzydką zazdrosną jesteś...
— Tak panie, — krótko i niechętnie odrzekła Celina i schyliła się po Lola.
— O pani, — mówił Graba, — żyjemy przecie w wieku oświaty i oczyszczonych z przesądów wyobrażeń. Dziś więc małżeństwo nie powinno być niewolą przykuwającą dwie osoby wzajem do siebie i do świętego, jak mówili praszczury, domowego przybytku. Człowiek nie powinien być straconym dla świata dla tego, że jest żonatym; ani kobieta dla tego,