Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 102.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Kilku młodych ludzi naszych wspólnych znajomych, a prócz tego nowoprzybyły do M. pan Graba.
— Co to za Gaba? nie znam go.
— Od dwóch tygodni dopiero bawi w M.
— Ale jakże on może być u nas wieczorem, kiedy mnie jeszcze nie zna... etykieta nie pozwala... — wyrzekła Cesia z powagą osoby, której przepisy salonowe znajome są jak codzienne Ojcze nasz.
— To też będzie dziś u ciebie z wizytą, — odrzekł Stanisław.
— Doprawdy? będzie z wizytą? i to może zaraz? a ja w papilotach i nieubrana, nie mogłabym go przyjąć. Czy młody? czy przystojny? czy bogaty? po co przyjechał do M.? Jakążby to suknię włożyć? czy zna się na tualecie dam?
Gały ten grad zapytań posypał się z ust Cesi, która stała już przed zwierciadłem, rozwijała niecierpliwie papiloty, odpinała różowe kokardki i zasiewała tem wszystkiem posadzkę w koło siebie. Nagle jakby sobie coś przypomniała, pobiegła do męża i znowu zaczęła go prosić:
— Stasieczku, ale ty w dzień nigdzie nie wyjdziesz? będziesz w domu na objedzie...
— Nudną jesteś Cesiu, — niecierpliwie rzekł Stanisław wstając i zabierając się do wyjścia, — powiedziałem raz, że nie mogę zostać, to i nie mogę. Idę ubierać się, zaczekam potem na Grabę i pójdę z nim razem do Tozia. Do domu wrócę przed ósmą wieczorem.
To rzekłszy wyszedł.
Cesia patrzyła za nim z załamanemi rękami, łzy kręciły się w jej oczach. Po chwili wybiegła z jadalnej sali z całej siły wołając:
— Komorosiu! Komorosiu!
Na to wołanie z dalszych pokojów wbiegła do salonu,