Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 075.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ucichło, tragarze odeszli, lokaj liberjowany został sam jeden, ukazał się w sieni, stanął na progu otwartych drzwi mieszkania pana Graby, spojrzał na meble, dywany, cacka i z nieopisanym wyrazem ironji rzekł do siebie:
Schön!...
Potem zwrócił się do lokaja patrzącego nań z tryumfem.
— Czy pan Graba sam zapłaci, czy u wasana są pieniądze?
Lokaj sięgnął do kieszeni spencera.
— Jasny pan przezemnie przysyła trzydzieści rubli z góry za miesiąc. Rewers waspan jasnemu panu oddasz.
Wigder ujął asygnatę w dwa palce, przejrzał ją przez światło bardzo uważnie, potem złożył z rodzajem nabożnego uszanowania i kiwnąwszy głową lokajowi, odszedł.
Chaita stała jeszcze pod ścianą ściskając w ręku pończochę, Wigder podszedł do niej i przemówił słów kilka dziwnie łagodnie. Żydówka, jakby obudziła się ze snu, spojrzała na niego i w oczach ukazała się iskra pojęcia. Wigder znowu powiedział kilka wyrazów i gestem wskazał drzwi izby. Chaita nachyliła się, wzięła jego rękę i pocałowała ją, potem milcząc oboje weszli do swego mieszkania.
W godzinę później spiących już mieszkańców Nadrzecznej ulicy obudził turkot powozów. Przed dom Wigdera zajechał koczyk założony dwoma siwemi anglezami i wysiadł zeń pan Kalikst Graba.
Zaraz potem powóz odjechał, a nowy lokator starego żyda wszedł do elegancko urządzonych swoich pokojów w towarzystwie poufnego swego lokaja w zielonej liberji.
Dobrze było już po północy; skromne domki cichej ulicy pogrążone były w cichym spokoju. Tylko w oknie Wigdera wychodzącem na ogródek, błyszczało jeszcze słabe światełko i pan Graba siedział na drewnianej ławeczce pod rozłożystą