Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 025.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziewczę.
— Dobrze, dobrze, moje ty dziecię najlepsze! — odpowiedziała pani G., pieszcząc miękie włosy córki; ale czemże ja tu przyjmę ciebie, mój ty gościu najdroższy? Gdy jesteś u mnie, chciałabym ci nieba przychylić!
— Jestem już w niebie, gdy jestem z tobą, — szepnęła Kamila, podnosząc ku matce twarz, na której w istocie zajaśniał teraz wyraz niebiański.
— Ot właśnie przed przyjściem twojem myślałam o piciu herbaty, — rzekła pani G. — będziemy piły razem.
— A ja bedę dziś gospodarowała! — zawołała Kamila i powstawszy, wbiegła szybko do domu.
Pani G. została na ławce, a z głębi domku przez otwarte okno doszedł do niej głos Kamili, wołający:
— Kaziu! Kaziu! jak się masz? czy nastawiłaś samowar? bo chcemy już pić herbatę.
— Jak się ma kochana panienka — ozwał się w odpowiedzi drugi głos, też młody i czysty, — jakże dawno panienka nie była u nas!
W kilka minut potem dwie kobiety siedziały obok siebie i rozmawiały wesoło. Kamila nalewała herbatę i opowiadała matce o różnych zajściach i sprawach pensji pani D.
— Dziś mieliśmy wizytę, mówiła między innemi, — do Matyldy W., jednej z najlepszych uczennic pensji, przyjechał wuj, jakiś pan Kalikst Graba. Pani D. kazała mi towarzyszyć Madzi do bawialnego salonu, jak to u nas w zwyczaju, i czy wiesz, kochana mateczko, że pierwszy raz w życiu tak dziwnego widziałam człowieka.
— Cóż w nim tak dziwnego ujrzałaś? — spytała pani G.
— Najprzód to mateczko, — mówiła Kamila, — że nie umiałabym powiedzieć, czy jest młody, czy stary, choć widziałam go dobre pół godziny. Włosów siwych nie ma,