Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem 020.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W ciągu też tego tygodnia odbył się teatr amatorski i w resursie była ogromna loterya fantowa, z balem połączona. Wszystkiemu temu przewodniczyła bardzo umiejętnie Kalikstowa Orzeszkowa, wysuwając wciąż Elizę, jako już prawie stryjeczną bratową, na plan pierwszy.
Z narzeczonym była Eliza przez ten tydzień prawie ciągle, ale zawsze wśród tłumu osób lub na zabawach; ówczesny obyczaj wzbraniał zostawiania panien sam na sam z panami, nawet z narzeczonymi, a w tym wypadku do przełamania konwenansu ani jedna, ani druga strona nie dążyła.
Ślub dawał młodej parze w kościele bernardyńskim ks. Gintowt (późniejszy arcybiskup), przyjaciel domu pani Widackiej. Do ślubu prowadził Elizę Bronisław Orzeszko, brat p. Piotra, od ślubu odprowadził siwowłosy Glindzicz. Drużkami były dwie Klimaszewskie, Helenka Kiersnowska, Salusia Buchowiecka. Osób na weselu było mnóstwo; tańczono do dnia białego. Cukrową kolacyą, z Warszawy przez pana młodego sprowadzoną, zastawiono na dolnem piętrze domu, w mieszkaniu Stanisława Pruszyńskiego, który, w nagrodę za ustąpienie mieszkania na tę noc, żądał prowadzenia panny młodej do stołu. Tak się też stało. Parę tygodni po ślubie przebyli państwo młodzi jeszcze w Grodnie, oddając i przyjmując wizyty, aż w pewien dzień lutowy 1858 r., mroźny i śnieżny, puścili się w podróż do Ludwinowa, majątku męża, o mil 40 od Grodna położonego.
Brakowało wtedy Elizie kilku miesięcy do skończenia lat 16-stu.

∗             ∗

Z sześciu lat, przepędzonych w Ludwinowie (1858—1863) dwa pierwsze należały jeszcze całkowicie do okresu dzieciństwa. Młodziutka mężatka bawiła się i weseliła wszystkiem, co było zewnętrzną, powierzchowną błyskotką. Ślicznie urządzony dwór ludwinowski, stroje, służba, niezliczone wizyty bliższe i dalsze, całe grono przyjaciółek, rowieśnic i młodych sąsiadów stanowiły źródło nieustających radości i uciech. Była wtedy moda zakładania do karety siedmiu koni, i to rysiem na przedzie, a do kocza piątki po krakowsku; młoda mężatka jeździła w oba te sposoby, a raczej latała, bo Piotr Orzeszko był zwolennikiem jazdy szybkiej, tak, że do krewnych daleko mieszkających, jadąc często mil dwadzieścia kilka lub 30, przybywali w ciągu jednej doby. Sprowadziła Eliza z Milkowszczyzny wszystko, co tam było pięknem i cennem: bibliotekę, obrazy, zwierciadła staroświeckie, ozdobne sprzęty i pyszniła się tem przed sąsiadami. Stosunek z mężem był wtedy prawdziwie koleżeński, bez sentymentów, ale i bez niezgody, owszem, z chęcią wzajemnego dopomagania sobie w upięknianiu i rozweselaniu domu i życia. Tak przez te dwa lata w zupełnem zadowoleniu wyrastała Eliza ze swych wyprawnych sukien, które stały się dla niej zbyt krótkiemi i ciasnemi, zanim je do połowy znosiła.