Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem 019.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ło to jej obojętnem. P. Orzeszko podobał się jej więcej od innych z powierzchowności i sposobu tańczenia; brała ją nadto ciekawość do stron dość dalekich (Polesie Wołyńskie), w których mieszkał. Przytem, odkąd przybył do Grodna, krewni jego, Orzeszkowie, Klimaszewscy, Kiersnowscy, sam poważny i siwowłosy Glindzicz, otaczali ją mnóstwem czułości i grzeczności, co ją ujmowało dla nich i dla niego. To też gdy nazajutrz, przy rannej herbacie, matka w obec babuni i ojczyma powiedziała pannie Elizie, że Glindzicz ma się tego dnia formalnie oświadczyć o nią w imieniu Orzeszki i zapytała: czy chciałaby wyjść za niego? — panna odpowiedziała, że i owszem i że woli iść za niego, niż za panów X, Y, Z. Widocznie dziecinną była jeszcze naówczas bardzo i chwytała powierzchowną tylko stronę życia. Po życiu klasztornem wprowadzona w wir zabaw światowych, dała mu się porwać całkowicie na czas jakiś. Piotr Orzeszko nie miał w sobie nic, coby jakąś odrazę w młodej i pustej natenczas pannie obudzać mogło. Liczył lat 35, był wysokim, przystojnym blondynem, o gęstych, mocno kręcących się włosach, tańczył zgrabnie; obejście się jego, jak zresztą wszystkich prawie ludzi z jego sfery społecznej, było w towarzystwie łatwem, uprzejmem i nawet wykwintnem. Gdy przybył Glindzicz, kazano Elizie siedzieć w swoim pokoju, dopóki matka sam na sam nie rozmówi się z gościem. Choć panna wiedziała dobrze o czem mówiono w salonie i co się dziś stanie, była tak spokojna, że z wielkiem zajęciem czytała powieść Zacharyasiewicza p. t. „Uczony.“ Zawołano ją do salonu. Zobaczyła tu matkę siedzącą na kanapie i trochę wzruszoną, a obok niej na fotelu Glindzicza z kapeluszem w ręku i wyrazem widocznego niepokoju na poczciwej, rumianej twarzy. Na zapytanie matki: czy życzy sobie zostać żoną p. Orzeszki? — dygając i bez wahania odpowiedziała: tak. Glindzicz powstał i po razy kilka w obie ręce ją ucałował, mówiąc przytem wiele słów grzecznych i pochlebnych, poczem matka jego i nieobecnego Orzeszkę na obiad zaprosiła. Na trzeci dzień wyjechał narzeczony do domu, zkąd zaraz udał się do Warszawy, w celu, jak mówiono naówczas, ekwipowania się. Bawił w tych podróżach pięć tygodni. Powrócił z dwoma powozami, karetą i koczem i jedenastu do nich końmi, z czterema służącymi, z których dwaj stangreci, dwaj lokaje, wszyscy w liberyach pełnych blach i galonów, z wyrytym na nich herbem Leliwa, który też jaśniał i na drzwiczkach karety, z mnóstwem nakoniec kwiatów świeżych i sztucznych, bombonier, ładnych drobiazgów i z garniturem złotym (t. j. broszą, kolczykami i bransoletą), osypanym szafirami, a stanowiącym podarek ślubny. Owo wyekwipowanie się kosztowało 6,000 rubli.
Jednocześnie z powrotem narzeczonego zjechała do Grodna moc jego krewnych, kobiet i mężczyzn, którzy cały czas prawie spędzali w domu Widackich. U marszałkostwa Orzeszków, odbył się na cześć Elizy wielki wieczór, drugi u Kiersnowskich, z których córką, Helenką, była w wielkiej przyjaźni. Tu i tam pito przy wieczerzy zdrowie narzeczonej i otaczano ją czułościami i grzecznościami.