Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Nad Niemnem 010.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dwóch braci, z których jeden, o wiele starszy wiekiem, straciwszy majątek rodzinny na pospolitych wówczas zabawach hulackich, zginął w jakiejś zawadyackiej awanturze, drugi zaś, najmłodszy, obdarzony talentem malarskim, lecz dotknięty nieuleczalną a ciężką chorobą nerwową, wraz z ojcem Elizy i pod jego opieką przeniósł się na Litwę około r. 1830. Benedykt, nabywszy Milkowszczyznę, ożenił się z Teofilą Borzęcką, synowicą właściciela sąsiedniego majątku (Obrembszczyzny), ale, utraciwszy ją niebawem, wszedł w 1837 r. w powtórne związki małżeńskie, poślubiając Franciszkę Kamieńską, córkę oficera wojsk Napoleońskich i posiadacza majątku ziemskiego Michałówki, w powiecie grodzieńskim, nad samym Niemnem położonego. Benedykt Pawłowski był człowiekiem niepospolitego charakteru i wielkiej nauki, zamiłowanym w sztukach pięknych i znającym gruntownie prawo. Biblioteka jego składała się z kilku tysięcy dzieł, przeważnie naukowych, głównie z XVIII wieku, a zbiór obrazów liczył, sto kilkadziesiąt płócien, z których część znaczna posiadała wysoką wartość artystyczną. Jako wychowaniec „wieku owczesnego” był on wolnomyślnym wolteryaninem, jak wtedy mówiono, i w młodszych latach należał do jednej z lóż masońskich. Te przekonania dzielił z nim brat młodszy, Jan, ów malarz amator, który do końca życia w Milkowszczyźnie przebywał. Swoboda myślenia i brak wszelkich praktyk religijnych u ojca i stryja Elizy były przez czas krótkiego pożycia jej rodziców jedynym cierniem w doli ukochanej przez Elizę babki, Elżbiety z Kaszubów Kamieńskiej, której staroświecka, naiwna pobożność nie mogła się pogodzić z filozoficznym sposobem myślenia, zięcia skądinąd szanowanego i potem ze czcią i miłością przez nią wspominanego. Opowiadając swej wnuczce, u kolan siedzącej, o cnotach i rozumie zmarłego Benedykta, przerywała sobie ciężkiemi westchnieniami to nad przedwczesnym jego zgonem to nad niewiarą religijną. Pragnąc zaś od tej „skazy” oczyścić pamięć człowieka kochanego, usiłowała we własnem przekonaniu zrzucić winę na jego brata. „To pan Jan wszystkiemu był winien! — mawiała — to pan Jan go buntował. Obaj w nic nie wierzyli, do spowiedzi nie chodził żaden, ale p. Benedykt przez pana Jana był zbuntowany, przez pana Jana!” Za zbawienie dusz obu zakupywała często msze żałobne. Jednakże, kiedy Eliza miała lat 4 do 6-ciu, kilka razy widziała swą babkę stojącą przed portretem Benedykta, w niego wpatrzoną i cicho płaczącą. Spostrzegłszy wnuczkę, pokazywała wizerunek ojca i mówiła: „Pamiętaj, abyś była do niego podobną, pamiętaj, abyś była taką, jak on!” W duszy tej zacnej kobiety nie było fanatycznej wyłączności; choć pewne strony umysłu Benedykta ją raziły, uznawała jego szlachetność, za nią go kochała i szanowała.
Wśród pracy umysłowej i dążenia do sumiennego spełniania obowiązku, śmierć zaskoczyła Benedykta Pawłowskiego. Na sejmiku 1841 r. wybrany przez szlachtę grodzieńską prezesem sądu powiatowego, znalazł akta i rachunki związane z tą instytucyą „opieki szlacheckiej” pogrążone przez poprzednika w nieporządku wielkim, mogącym sprowadzić mnóstwo strat, krzywd i procesów.