Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Drobiazgi 217.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w salonie... Adio! daję nogę i nie zobaczycie mię, jak na obiad!...

JADWIGA.

Zdzisiu! dajże pokój z żartami temi... chodź.

WITOLD. (Z kłębkiem, wydobytym z pod fotela, w ręku, z osłupieniem, z za którego przebija się ironja, do Zdzisława, który zbliża się ku siostrze).

Co dajesz? co dasz? nie dosłyszałem, nogę... czy co? jak to: dasz nogę? komu? na co? za to? żebyś jeszcze rękę dawał, no, to połóżmy...[1] ale jakże to można dać nogę? co?

ZDZISŁAW. (Mówi płynnie i prędko, żartobliwie, ale z odcieniem wyższości w głosie i postawie).

Cóż dziwnego, szwagierku? usłyszawszy wchodząc rozpaczliwe wołanie twe, mniemałem, że miał tu miejsce wypadek... nieestetycznéj wcale natury, a że właśnie przed chwilą napawałem wzrok mój cudowną zielenią niw, a powonienie uroczą wonią kwiatów, nie chciałem rozkosznych wrażeń psuć trywialnością gospodarskiéj katastrofy i zawołałem: dam nogę! to jest: ucieknę.

WITOLD.

Ach! będę teraz wiedział, że: ucieknę! mówi się w języku panów koroniarzy: dam nogę!

ZDZISŁAW (z żywą gestykulacyą).

Nie inaczéj, szwagierku, i jeżeli zechcesz być

  1. Przypuśćmy.