w salonie... Adio! daję nogę i nie zobaczycie mię, jak na obiad!...
Zdzisiu! dajże pokój z żartami temi... chodź.
Co dajesz? co dasz? nie dosłyszałem, nogę... czy co? jak to: dasz nogę? komu? na co? za to? żebyś jeszcze rękę dawał, no, to połóżmy...[1] ale jakże to można dać nogę? co?
Cóż dziwnego, szwagierku? usłyszawszy wchodząc rozpaczliwe wołanie twe, mniemałem, że miał tu miejsce wypadek... nieestetycznéj wcale natury, a że właśnie przed chwilą napawałem wzrok mój cudowną zielenią niw, a powonienie uroczą wonią kwiatów, nie chciałem rozkosznych wrażeń psuć trywialnością gospodarskiéj katastrofy i zawołałem: dam nogę! to jest: ucieknę.
Ach! będę teraz wiedział, że: ucieknę! mówi się w języku panów koroniarzy: dam nogę!
Nie inaczéj, szwagierku, i jeżeli zechcesz być
- ↑ Przypuśćmy.