Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Drobiazgi 138.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

schudł i postarzał... Jaka to szkoda, że zobaczyć się z sobą nie możecie!
Jak niegdyś w cichym i łagodnie oświetlonym saloniku, tak i tutaj w téj dziwnéj szczelinie usiadłyśmy pod ścianą przepierzenia na jakiéjś niziutkiéj ławce. Przepierzenie ani trochę tłumić nie mogło rozlegających się za niém hałaśliwych rozmów praczek i różnorodnych odgłosów ich pracy; górą płynęły i czasem aż w twarze nam buchały pary, dymy i przerzynające je złote błyski ognia. Myśmy cicho mówiły sobie, że szybko zmieniły się czasy, że straszna burza zmąciła nasz świat i w niepojęty odmęt wpadły dnie naszéj młodości. Ona mi opowiedziała, jak ładném i szczęśliwém było jéj gniazdo, jak nagle zniszczoném zostało i jak ona z tém dzieckiem swojém wypadła zeń tu, na bruk miejski, pomiędzy tłum ludzi, którego dawniéj ani znała, ani poznawać próbowała, a z którym teraz jednostajnie żyje i pracuje. Z praczkami temi mieszka, a raczéj kącik ten od nich wynajmuje, naprzód dla tego, że jest bardzo tanim, a potém i najwięcéj może, że jedna z tych kobiet była kiedyś sługą domu jéj ojca. Przytuliła się do niéj niejako, za opiekunkę swą ją wzięła... zawsze to jest ktoś swój, dawno znany... Z ojcem być nie może, bo tu ją przykuwają uczucia i obowiązki, a i on zresztą z kilkorgiem młodszego jéj rodzeństwa wpadł w wielkie kłopoty, dopomagać jéj może