Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Drobiazgi 116.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— No — zaczął — idź sobie! prędko! marsz. Co to? Talonu! talonu!... Żebraczka jesteś czy co? Albo może ja żebrak?
Mówił te słowa głosem zdławionym, krztusząc się jakimś wewnętrznym kaszlem i podziurawionym rękawem surduta pot z łysiny i czoła ocierał. Oczy dziewczyny stały się więcéj jeszcze wilgotne i trwożne niż wprzódy. Głośniéj już znacznie mówić zaczęła:
— To cóż ja zrobię? Wszyscy jeść chcą... Za te trzy ruble, co mi daliście wczoraj rano, kupiłam matce koszulę na zmianę i trzy łokcie sukna do zasłania na ziemi, grubego płótna na kołdrę, i troszkę herbaty...
Wyliczała by wydatki swe dłużéj jeszcze, ale ojciec ze zjeżonemi brwiami i takiém już mnóztwem zmarszczek na twarzy, że wydawała się ona dziwnie zmalałą i cała skurczoną, sięgnął ręką za klapę surduta i po chwili wydobył ztamtąd rublowy papierek.
— Na, masz, idź sobie ztąd... Chleba kup, a dla matki bułkę, bo chora...
— Ale wydawajcie, tatku, pieniądze, wydawajcie!... A za co czwartą ścianę i dach zrobicie, i łóżko dla matki kupicie, bo doktór powiedział, że jak będzie na gołéj ziemi leżéć, to wnet zamrze, i braciom odziać się trzeba, bo bez surdutów chodzą, i Zośka ma tylko jednę koszulę, i...