Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Drobiazgi 094.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

liśmy z początku, że tymczasowo tylko u nas pobędzie, byle odkarmiło się trochę, bo już tak prawie jak zamierało z głodu, ale potém... i zostało się sobie przy nas... Co robić? Gdzie jest chleba dla sześciu gęb, to już i dla siódméj wystarczy... A uważa pani, sieroty i Bóg opuszczać nie pozwala i serce człowiecze sprzeciwia się temu... Niech już i tak będzie!
Zauważyłam, że nie tylko dziecka tego nie opuszczają, ale je bardzo pieszczą i stroją. Szewc zaśmiał się dobrotliwie.
— Dobre dziecko... piękne... wesolutkie, to i jakże go nie pieścić? A co się tycze strojów...
Znowu głowę dumnie podniósł.
— No, dzięki Bogu nie braknie i na to... nie braknie...
A potém ciszéj i ze spuszczonemi znowu oczyma dodał:
— Do tego uważa pani, z pięknej familii to pochodzi... z bardzo pięknéj, i po ojcu i po matce... trudno to jak chłopkę hodować.
Przez otwarte drzwi widziałam, jak w izbie przyległéj dorożkarz, którego dziewczynka stryjaszkiem Kostusiem nazywała, człowiek młody, wysoki, zgrabny, z wielkiemi rudemi bokobrodami, odebrał ją babinie, która z nią niby mazura tańczyła i, jak ptaka posadziwszy na swém ramieniu, począł jéj o czémś poważnie prawić. Było coś zupełnie