Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Drobiazgi 049.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Czy wtedy liście i ramiona jego drżały z radości i szumem swym śpiewały pieśń dumnych nadziei? Ile jutrzenek rzucało nań pocałunki różanych i mknących swych blasków? Ile nocy jesiennych owijało go w czarne i mokre całuny? Ile razy śniegi i szrony zimowe czyniły zeń kolumnę z marmuru i alabastru, a księżycowe światło przekształcało go w fontannę, zawieszającą w powietrzu zaklęty deszcz srebrnych kropel? Ilu tych, którzy w dzieciństwie płocho i rozkosznie igrali u stóp jego, potém w jego cieniu przesuwali znękaną swą starość? Ileś ty słyszał ludzkich śmiechów i westchnień? Ileś ty widział ludzkich grzechów i łez? O stary jaworze!
Pośród otaczającéj go roślinności, wyglądał na patryarchę czerstwego jeszcze i w dostojności swéj wyniosłego. Wysokie topole włoskie, szeregiem stojące przed szerokim frontem Fary, miały pozór jego wnuków; co się zaś tyczy tych małych, cieniutkich topolek, któremi niezbyt dawno osadzono długi czworobok bulwaru, były to już wprost prawnuczęta, jak wszelka dziatwa, ruchliwe i szumne, bo najlżejszy powiew wiatru kołysał niemi na wsze strony, i młodziutkie ich liście w zawzięte szepty wprawiał. A pradziad bywał najczęściéj poważny i nieruchomy. Ileż tam dokoła niego działo się różnych rzeczy! Tuż za nim na białém tle kamienicy, wystawy swe rozwiesiły sklepy fu-