Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 146.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wpadł do sypialni i drzwi za sobą zamknął. W głowie jego krążyły wyobrażenia i wyrazy: teatr, śpiewy, muzyka, wieczerza, rozmowy, rzęsiste światło, wszystko, słowem, z czem zżył się, czem przez lat wiele żył. Ciężką jego zgryzotę przeniknął przedsmak rozkoszy. Po gorzkiej miksturze uczuł w ustach smak karmelka. Biegł ku gotowalni, ale pośrodku stanął, jak wryty.
Wzrok jego spotkał się z piękną heliominiaturą, stojącą na biurku, w świetle lampy. Kranicki, ze środka pokoju, w postawie nieruchomej, wlepił wzrok w twarz kobiecą, ujętą w ozdobne ramy.
Pauvre, pauvre, chère áme! Noble créature! — szeptał i wargi mu drżały, a nad brwiami ukazywały się znowu czerwone pręgi. Za drzwiami Maryan wołał:
— Spiesz się, mon vieux! Już się spóźniamy!
W kilka minut potem Kranicki wszedł do bawialni. Plecy miał przygarbione, powieki czerwieńsze, niż przedtem.
— Nie mogę... Jak was kocham, nie mogę jechać z wami! Czuję się niezdrów.
— Naprawdę, on musi być niezdrów! — zawołał Maryan — spójrz, Emilu, jak nasz stary wygląda! Zmieniony? prawda?