Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 084.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

muś nie podobają! Czy jesteśmy niewolnikami? Śmiej się z tego, mój drogi, i przychodź do mnie, jak zawsze przychodziłeś, a dziś u mnie przenocuj, bo ciężko ci już będzie iść do domu, tak późno!
Pocisnął guzik elektrycznego dzwonka, a gdy natychmiast drzwi się otworzyły, w progu rzekł do towarzysza:
— Znakomicie aryetkę tę z «Kawaleryi» śpiewa Bianca, nieprawdaż? La, la, la...
Chciał zanucić, ale głos mu nie dopisał. Więc za zamykającemi się drzwiami zniknął, wygwizdując aryetkę, którą tylko co słyszał na kolacyi u sławnej śpiewaczki.
Na dole, dwa zegary, jeden po drugim, wydzwoniły godzinę szóstą. Przez wielkie okna, z ulicy okrytej śniegiem, do mieszkania począł wstępować świt. Było to jakby powolne i stopniowe rozchylanie się czarnej zasłony, z za której coraz wyraźniej występowały sprzęty, obrazy, zwierciadła, świeczniki, wazy, kobierce, plusze, mory, politury, pozłoty, mozaiki, bambusy, kość słoniowa, porcelana. Aż wszystko to, stanąwszy w pełnem świetle poranku zimowego, poczęło jak koncha perłowa przelewać rozmaite barwy i połyski, a ze ścian i sufitów na błyszczące posadzki kapać odbiciami złota.