Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 043.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tym warkoczem, poszła w ciemność. Darwid zwrócił się w inną stronę ciemności, a gdy spiesznie przebywał dwa duże salony, doświadczył w mgnieniu oka takiego uczucia, jakby z tyłu, z przestrzeni, kładł się mu na plecy jakiś ciężar. Obejrzał się. Nic, tylko cisza, ciemność i pustka.
— Głupstwo! trzeba kazać mieszkanie oświetlać! — pomyślał i wbiegł do gabinetu, gdzie z ruchami trochę nazbyt elastycznymi, z uśmiechem przymilnym, z wielokrotnem oświadczeniem, że czuje się szczęśliwym, powitał księcia, człowieka lat średnich, powierzchowności przyjemnej, uprzejmego i mównego. Gdy obaj na wielkich fotelach zasiedli, książę objawił cel swej wizyty, którym było zaproszenie Darwida na zabawę myśliwską, mającą wkrótce odbyć się w jego dobrach. Darwid przyjął zaproszenie z objawami uciechy, trochę zanadto spiesznymi i gorącymi. Ale on nigdy nie umiał wobec tych ludzi wysoko urodzonych tak dobrze, jak wobec innych miarkować swoich słów i poruszeń. Czuł to sam, ale nie umiał. Znajdował się wobec nich pod wpływem jednej ze swych namiętności i porywała go ona. Książę mówił o młodym rzeźbiarzu, którego talent wysoko cenił, a który wprost od Darwida udał się do niego i opowie-