Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 041.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Możesz zostać! Przecież znasz księcia...
— O, nie, tateczku! uciekam... jestem nieubrana!
Suknia jej biała w błękitne kropki miała formę szlafroczka i warkocz był nieco potargany. Z pieskiem na ręku biegła ku drzwiom, za któremi panowała ciemność.
— Poczekaj! — zawołał Darwid i wziął jedną ze świec, palących się na biurku w wysokich świecznikach. — Książę powoli wchodzi na schody. Poświecę ci w przejściu przez ciemne pokoje.
Mówiąc to, wszedł razem z nią do sąsiedniego salonu, a gdy go przebywali, ona, idąc obok niego z pieskiem na ręku i drobnym krokiem, nadającym jej wysokiej postawie wdzięk dzieciństwa, powtórzyła:
— Już może czwarty raz... niewiadomo który raz tak się staje!
— Co się staje?
— Gdy tylko zacznę rozmawiać z tobą, tateczku, paf! coś przeszkodzi!
— Cóż robić? — z uśmiechem odpowiedział — skoro ojciec twój nie jest pustelnikiem, ani drobnym pionkiem na wielkiej szachownicy tego świata...
Szli spiesznie i drugi już salon przebywali.