Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 036.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

twoich. Marzyłam, że gdy powrócisz, będę mogła często, długo rozmawiać z tobą, o wszystko cię zapytać, o wszystkiem się dowiedzieć...
Zakaszlała. Darwid ogarnął ją ramieniem i nie podnosząc z klęczek, do piersi przycisnął.
— Widzisz! kaszlesz jeszcze! Czy często tak bywa? No, nie mów nic, nie mów! niech przejdzie! Czy zazwyczaj przechodzi prędko?
Przeszło. Przestała kaszlać, zaśmiała się. Zęby, jak perły, błysnęły wśród warg purpurowych. W stalowych źrenicach Darwida przemknął błysk zachwycenia.
— Przeszło już!... nie często kaszlę, czasem tylko. Zdrowa jestem zupełnie. Byłam bardzo chora, wtedy, kiedy to przeziębiłam się przy otwartem oknie, kiedy tatusia jeszcze tu nie było...
— Wiem, wiem. Egzaltowana główka wymyśliła otworzyć okno śród zimowej nocy, aby przypatrzyć się, jak wygląda przy księżycu ogród zasypany śniegiem...
— Drzewa, tateczku, drzewa! — żywo i śmiejąc się podjęła: — nie cały ogród, lecz drzewa, które przy księżycu, śniegiem i szronem okryte, wyglądają jak słupy marmurowe, alabastrowe, kryształowe, brylantami osypane, koronkami