Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 191.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bijał się w nim niepokój coraz większy. To światło, rozkładające się po przestrzeni pustej i milczącej, rozległość tej przestrzeni i on sam po niej błądzący... Co wszystko to znaczy? Tu i owdzie, w pozłotach i politurach, jak gnomki figlarne mrugają błyski drżące; gdzieindziej, z zarzuconych na sprzęty gobelinów, wychylają się twarze blade, na tłach błękitnawych; tam jeszcze wielkie zwierciadło odbija dwa snopy świec, ociekające kryształowymi soplami i wydłużając perspektywę, czyni przestrzeń jeszcze rozleglejszą i światło rzęsistszem; tu, z za błękitnych fałd, zwieszających się nad drzwiami, wychyla się waza z porcelany chińskiej i w tej chwili przybiera w oczach Darwida pozór dziwny. Duża, okryta malowidłem błękitnem, posiada kształt wydęty pośrodku, a u góry skupiony w długą szyję i nie cała widoczna, zdaje się wychylać z za fałd firanki, spoglądać na przechadzającego się człowieka, śledzić kroki jego, śmiać się. Tak, waza chińska śmieje się... Tułów jej zdaje się coraz więcej rozdymać od śmiechu, a wśród błękitnych malowideł, białe tło ma tu i owdzie łudzące podobieństwo do wyszczerzonych zębów. Darwid usiłuje ominąć wzrokiem wazę i kroku przyspiesza; za nim spieszniej też drepcą po podłodze kosmate łapki