Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 182.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pełnionemi siłą przyzwyczajenia. Pracował, rachował, tryumfował, tak jak ciało kuliste toczy się po powierzchni pochyłej siłą raz nabytą. Pod tem życiem zwierzchniem, od tak dawna mu właściwem, coraz rozleglejszą przestrzeń obejmowało inne, nowe, tajemne dla wszystkich, dla niego dobitniejsze, niż cały świat widzialny. Wyrastała z niego nieprzeparta, natrętna zagadka, zamknięta w krótkich słowach: Po co?
Te dwa krótkie słowa powracały mu do myśli w każdej minucie spoczynku tak, że godziny ruchu i gwaru wydawały się snem, a właśnie one, te dwa słowa, powracające nieustannie, jedyną rzeczywistością prawdziwą, o którą warto było się troszczyć.
Po co wziął na głowę i ręce ten nowy i większy jeszcze od wszystkich innych ciężar pracy? Po co wogóle to wspinanie się po niebotycznej drabinie z wytężeniem całej siły mózgowej i nerwowej? Ku jakiemuż to niebu doprowadzi go ta drabina? Nowe zyski i coraz większe bogactwo? Ależ on przestał już ich pożądać! Jakkolwiek jemu samemu wydaje się to dziwnem, prawdą jest, że przestał. Bo — po co? Małoż posiadał? Ogromnie wiele. Nie należał nigdy do ludzi, którzy wykuwają wóz złoty dlatego, aby na nim zasiąść z Bachusem i bachantkami. A du-