Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 123.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szkodzić biedz, lecieć... To nieszczęście przeszyło mu serce. Cela lui avait fendu le coeur... I zaraz też uczuł te bóle wątrobiane i inne, które od pewnego czasu coraz częściej i srożej go napastują. Pomimo bólów jednak pobiegł, nie myśląc wcale o wzbronieniach wchodzenia do tego domu, ani o tem, co go tam spotkać może, wszedł i dobrze znanemi drogami wprost do pokojów pani domu poszedł. Niech stanie się co chce, on tę kobietę, tę świętą, cet être noble et doux, w tej strasznej chwili zobaczyć musi! Była bardzo otoczona, znajdowało się dokoła niej ludzi mnóstwo, ale on nie wiedział kim byli ci ludzie, ani myślał co powiedzieć o nim mogą. Na oczach miał mgłę, która zasłaniała przed nim wszystko, oprócz tej jednej twarzy kobiecej, tak okropnie w dniach ostatnich zmienionej i postarzałej, nie mającej już nad czołem swojej świetnej aureoli z blado złotych włosów, tylko na czole przez całą jego szerokość ciemną pręgę głębokiej zmarszczki! Nie widząc, ani witając nikogo, szedł prosto ku niej i, upadłszy na klęczki, przycisnął do ust brzeg jej żałobnej sukni. Uczynił to bez cienia namysłu, ani przesady, z popędu, który go rzucił do stóp tej kobiety. Cela lui est venu du coeur, rien, que du coeur... Bo też nigdy... nikogo... tak, jak ją! Miał szczęście do kobiet,