Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 084.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

necznych świateł pośród ustawionych u okien klombów zielonych, i sama, w białych batystach, okrywających szyję wysmukłą, pierś jeszcze dziecinną i ramiona obnażone, przypominała szczupłą postać motylą, dobywającą się z przędzy dzieciństwa. Wieczorem, czas jakiś, z ustami pełnemi nazw historycznych i strof poezyi, któremi zajmowała się przez dzień cały, kręciła się po pokoju, aż schwyciła na ręce Pufka, i składając przed miss Mary dyg tak nizki, że aż do ziemi przysiadła, oznajmiła, że idzie do ojca. Już od niepamiętnych czasów nie rozmawiała z nim ani przez chwilę. Wyjeżdżał, potem czasu nie miał. Ale dziś dopilnuje, przeczeka interesy, gości, wszystko, pochwyci ojczulka i przyprowadzi go do gabinetu mamy. Miss Mary tam przyjdzie, może i Maryś także...
Sielankowa jej dusza, jak ptak o gaju, marzyła wiecznie o ustroniach cichych, rozmowach poufnych, związkach serc i uściskach dłoni. Z opowiadań miss Mary zaczerpnięty obraz plebanii anglikańskiej, w gęstwinie starych dębów, śmiał się do niej kawałkiem raju. A gabinet mamy taki zaciszny i pełen pachnących kwiatów...
Godzina upłynęła, odkąd z Pufkiem na ręku