Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 077.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Teraz, cienkie jej wargi, słynne w świecie z przedwczesnej i cierpkiej ironii, drżały, jak u dziecka, któremu na płacz się zbiera. Darwid obrócił się ku niej z żywym ruchem i z przeciągłym sykiem wymówił:
— Za co?
Podniosła na niego oczy smutne i głosem, w którym ozwały się słodkie brzmienia głosu Malwiny, odpowiedziała:
— Nie wiem, czy ktokolwiek może jasno odpowiedzieć na pytanie: za co kocha? Mama była zawsze dobrą... nie wiem zresztą... jest bardzo miłą... ja i ona byłyśmy ciągle razem... czy ja wiem?... to jeszcze może, że nieraz... widziałam ją tak nieszczęśliwą... Widzisz mój ojcze, szczera jestem, odpowiadam na wszystkie pytania twoje, jak tylko umiem... Proszę cię miej wzgląd na skrupuły mamy... na moją prośbę i nie sprzeciwiaj się naszym zamiarom.
Darwid stanął pośrodku pokoju, podniósł głowę, oczy świeciły mu stalowo.
— Nie — rzekł — nie przystanę na to nigdy, aby moja córka więdła w zapadłym kącie dlatego, że jej matce podoba się ukrywać w nim swoją — hańbę.
— Mój ojcze — odpowiedziała Irena — muszę powiedzieć ci, że opór twój może tylko od-