Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 064.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dną i słabą... Bezsilna, nędzna! Na jakąż energię ona zdobyćby się zdołała! To Irena!
Myśląc tak, ostatniemu z gości uprzejmie ściskał rękę i aż do progu mówił mu, że trzeba koniecznie, aby stowarzyszenie handlowe o którem była mowa, usiłowało zdobyć sobie szersze podstawy działania, przez zdobycie szerszych i pewniejszych źródeł kredytu.
— Kredyt, kochany panie, kredyt! Pierwsza litera w abecadle finansowości teraźniejszej... Niech państwo wyślą kogo do stolicy... kogoś...
Zawahał się. Myślał: »To Irena!«
Potem kończył:
— Kogoś z odpowiednią kompetencyą i powagą, najlepiej tę osobę, o której mówiliśmy. Taką jest rada moja.
Za ostatnim ukłonem gościa zamknęły się drzwi przedpokoju. Darwid odwrócił się i zobaczył stojącą u okrągłego stołu Irenę. Dnia tego rozmijając się na schodach, gdy ona wracała z wycieczki do miasta, a on dążył ku oczekującej go karecie, witali się z sobą przelotnie i pośpiesznie. Nie miał wtedy ani sekundy czasu, aby z nią mówić; jej także pilno było, bo szybko na schody wbiegała.
Bonjour, père! — rzekła wówczas, szybkim ruchem skłaniając głowę.