Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 063.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pannę Irenę, która oświadczyła, że zleceń żadnych nie otrzyma, i że usługi jego w tym kierunku potrzebnemi nie będą. Potem w domu panowała cisza, nienaruszona przygotowaniami żadnemi...
— Tak! — przerwał Darwid: — żona moja musi czuć się niezdrową. Jej częste migreny... Cóż robić? Nerwy kobiece to — force majeure...
Ale teraz, przyjmując wizyty i rozmawiając o interesach, odbiegał myślą w stronę tego oporu, niespodziewanie spotkanego. Jakto! ona... ta, dla której łaską najwyższą, szczytem szczęścia, była możność stania jeszcze na czele domu jego, w blasku bogactwa i czci powszechnej, śmiała... miała bezwstyd sprzeciwiać się jego woli! Czuł w sobie taką pogardę, że w myśli obalał na ziemię tę kobietę i deptał po niej; pomimo to, prawie bezwiednie winę przypisywał nie jej, lecz Irenie. Prawie bezwiednie stawała mu przed oczyma wysoka panna, chłodna i dystyngowana, która u dołu wschodów, w puchach czarnego futra, z prawie twardym błyskiem oczu pod fantastycznym kapeluszem, mówiła:
— Ten bal nie przyjdzie do skutku.
To ona, Irena. Tamta nie zdobyłaby się na to. Czyliż jej nie znał? Była zawsze tak łago-