Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 058.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

siły. I po co? dlaczego tam pojechał? Czy doświadczył przyjemności? Gdzież tam! Ci dorośli, albo i starzy ludzie, czyniący sobie szczęście lub nieszczęście z trafności lub nietrafności dokonanego wystrzału, ci wielcy panowie, trawiący czas na rozrywce, która gwarem, rodzajem toczonych rozmów, widokiem krwi przelanej przypominała stan umysłowy i zmysłowy dzikich, wydawali mu się dziećmi, czasem nudnemi, czasem śmiesznemi. Taka wesołość lekka, próżniacza, trochę dzika, a trochę rycerska, nie znajdowała przystępu do jego mózgu, od tak dawna opanowanego surowością cyfry i daty. Spotkał się tam wprawdzie, choć tylko raz jeden, z nastrojem lirycznym. Jakiś młodzieniec, na jednej z wycieczek obok niego jadący, a potem stojący, skłonić go usiłował do zachwycania się widokiem pola zasłanego śniegiem, rzeźwością powiewów, unoszących się nad tem polem, głębokiemi perspektywami lasu i t. d. Był to liryk. Wyznawał otwarcie, że myśliwstwo było mu obojętne, a udział w wyprawie brał nie dla zwierza, lecz — dla natury. Kochał naturę. Owszem, owszem. Darwid wiedział, że mnóstwo ludzi kocha naturę. Sztuka i natura muszą być istotnemi potęgami, skoro mnóstwo ludzi uderza przed niemi czołem. Może uderzyłby