Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 023.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przerzynając czarność morowej sukni matczynej.
— Obraz godny oczu Sary i Rebeki! — zażartowała Irena, idąc wprost ku wielkiemu zwierciadłu, przed którem, z podniesionemi ramionami zaczęła poprawiać i przerabiać węzeł włosów u wierzchu głowy. Maryan, wesoło usposobiony, prosił matkę, aby pozwoliła malować swój portret jednemu z najsłynniejszych malarzy miejscowych.
— To znakomity pendzel! Nie pojmuję, jakim sposobem na łonie starzyzny tutejszej powstać mógł talent do tego stopnia nowy, indywidualny. On ma w krajobrazach przepyszny plein-air, a jako portrecista, umie chwytać duszę. Moja mamo, niech ja mam duszę mamy zaklętą w portrecie... Czy mama uważała, że oczy niektórych portretów patrzą na świat, jakby z za świata. Jest w nich zaklęta dusza. Niech ja mam portret mamy, wymalowany przez artystę, z którego płócien wieje tchnienie zaświatowości...
Pochylił swoją cherubinową głowę i rękę matki, opartą na ramieniu Kary, pocałował. Kara zawołała:
— I mnie za jednym zachodem pocałuj!
— Sentyment! — prostując się, rzekł Ma-