Przejdź do zawartości

Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 010.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chu czaszki, pochylała się czasem nisko, bo podnosił się ku niej płynący od serca potok ołowiu. Zwykłym sobie ruchem splatała długie ręce i silnie je zaciskając, myślała:
— Cóż? Trzeba przecież zrobić sobie jaką przyszłość, a dlaczegóż jakakolwiek inna miałaby lepszą od tej? Tu jest przynajmniej szczerość obustronna i zgodność poglądu na rzeczy.
Z czasem powiedziała sobie, że to, co uczuwa dla barona, jest pewnym gatunkiem miłości, i że w gruncie rzeczy innych miłości wcale niema, a jeżeli i jest jaka inna, to mało na tem zależy, bo każda prędko mija. Zaczęła wogóle do tej strony życia przywiązywać wagę coraz mniejszą i jednocześnie samo życie zaczęło mieć dla niej urok coraz mniejszy. W posępności znudzeń i apatyi, w które popadała, to, co wiązało ją z baronem, porównywała sobie do czerwonej latarni elektrycznej, świecącej w ulicznym tłoku i zmroku. Nie słońce promienne, nie księżyc srebrzysty, lecz ot, taka sobie latarnia czerwona, która przyświecając ulicznemu tłokowi, pozwala widzieć wiele rzeczy ciekawych lub świetnych.
O Lili Kerth, roli, którą ona odgrywała wobec świata wogóle, a wobec barona w szczególności, Irena wiedziała. Baron i w tym wypadku, tak, jak w innych, maski nie nosił, towarzyszył